Jak tu ciekawie zacząć jeśli trzeba opisać imprezę, która od lat wygląda tak samo. Ten sam scenariusz, to samo miejsce i w zasadzie te same maszyny prezentują się nam na terenie Chabówkowego skansenu. Można by powiedzieć, że nie warto kolejny raz spędzić kilka dobrych godzin w samochodzie, żeby tu być przez chwilę. Na pewno jest w tym trochę racjonalnej prawdy, ale jak ktoś jest zakręcony, to trudno w tym przypadku liczyć na racjonalizm. No i pojechaliśmy…
Chcąc trochę odmienić perspektywę patrzenia na ograniczonej mocno przestrzeni oddaliłem się trochę od sceny z nadzieją, że komentarze nie będą zakłócały oryginalnych dźwięków maszyn. Oczywiście nadzieje były płonne i otaczająca gromadka widzów stanowiła równie skuteczne tło.
Zrezygnowałem również ze ścisku pod wiatą na skansenowym peronie podczas prezentacji historycznych składów. Wyszedłem pod wiadukt, testując poniekąd wyrozumiałość SOKistów. Muszę przyznać, że byli wyjątkowo przyjaźnie nastawieni do fotografujących, którzy chcieli zdobyć kilka ujęć bez wszędobylskiego tłumu lub ochroniarzy, którzy zawsze skutecznie potrafią się wpasować w kadr.
Warto też wspomnieć, że na tegorocznej parowozjadzie pojawił się symulator pojazdów szynowych MaSzyna z kompletnym pulpitem lokomotywy ET41 wystawionym przez Oświęcimski Klub Modelarzy Kolejowych Piętrusek. Relacja z MaSzynowego namiotu jest tutaj.
Niestety, albo stety, zainteresowanie było ogromne i nie miałem przyjemności skorzystania z okazji. Pulpit robi wrażenie i budzi nieukrywaną zazdrość. Niestety, stowarzyszenia mają chyba większą siłę przebicia żeby dostać taki prezent.
Fajna, treściwa relacja. Kto prowadził tegoroczną „konfenansjerkę” – nigdzie nie mogę znaleźć informacji…
Jakoś specjalnie się tym nie interesowałem. Była to jakaś prezenterka pogodowa i Kamil Filipowski przewodniczący Stowarzyszenia Miłośników Kolei z Nowego Sącza.