Miejsce, o którym słyszałem i czasami pojawiało się na zdjęciach. Przejeżdżając przez Toruń zauważyłem, kierunkowskaz prowadzący do przystanku kolejowego Toruń Kluczyki. No po prostu nie mogłem sobie odmówić, szczególnie że nie wiem kiedy przez to miasto będę znowu przejeżdżał. Skęciłem zatem i… zatrzymały mnie opuszczone rogatki. Przejazd za chwilę minął klasyczny, jeszcze nie zmodernizowany „kibelek”.
Przejechałem przejazd kolejowy i moim oczom ukazał się… las. No, może nie do końca był to las… krzyży ale widok raczej dość przygnębiający. Jakby nie patrzeć jest to cmentarzysko. Nie zagłębiałem się w teren i ze względu na brak czasu (przede mną jeszcze sporo ponad 300 km, a pora była raczej późna), i niechęć do pozostawiania samochodu bez opieki, i brak entuzjazmu do tłumaczenia się ewentualnym osobom, któym moja obecność mogłaby, z niewiadomych przyczyn jakoś przeszkadzać. Uwieczniłem jedynie kilka pobliskich trucheł i ruszyłem w dalszą drogę. Wymalowane pudła EZTów nie sprawiały wrażenia, żeby miały wrócić do służby. Jak widać są wdzięcznym obiektem domorosłych artstów, traktujących je jako swego rodzaju sztalugi. Jedym pewnie to nie przeszkadza, a dla innych to karygodny wandalizam. Osobiście wolałbym, żeby one raczej jeździły niż stały po krzakach. Nie mam pojęcia, czy wymalowane zostały tu na Kluczykach, czy podczas swoich służb ale martwi mnie, że osoby, które chcą zrobić kilka zdjęć są często przeganiane z takich miejsc, a graficiarze jakoś mogą swobodnie „pracować”.
W sierpniowe popołudnie 2019 roku odwiedziłem ponownie to miejsce i niewiele się zmieniło. Wiele wraków odstawionych na zarośniętych torach czekają… nie wiadomo właściwie na co. Jaskółką w tej całej mizerii może być jedynie odmalowana Ol49-50. Jej zewnętrzny wygląd wyróżnia ją od otaczającego świata zapomnianej kolei.
Dlaczego „domorosłych artystów”? Koledze przeszkadza to, że ktoś maluje po kawałkach złomu? Zabawne.
Przeszkadza mi, gdy ktoś nie szanuje cudzej własności, niezależnie w jakim byłaby stanie.