Gdy zapadła decyzja o budowie pulpitu zacząłem rozglądać się za częściami, które mogłyby w miarę wiernie odtworzyć realia. Nie bardzo wierzyłem, że uda się zdobyć oryginalne elementy więc gromadziłem co się dało (przyciski, przełączniki itp.). Najbardziej realne wydawało mi się odtworzenie pulpitu zmodernizowanej lokomotywy bo większość elementów można było zakupić w normalnych sklepach z częściami elektrycznymi. Poszukiwania części chwilowo utknęły na miernikach elektrycznych, gdy okazało się, że podobnych już się dawno nie produkuje. Przekopując internet natrafiłem w końcu na hurtownię o niepozornej nazwie Sztyca i jeszcze bardziej niepozornej stronie internetowej. Tam znalazłem oryginalne lampki, a po osobistej wizycie (właściciel jakoś nie był skłonny do wysyłki towaru, co się akurat okazało dobrym ruchem bo na miejscu odkryłem więcej potrzebnych części) stałem się posiadaczem także oryginalnych przycisków. W zasobach tej hurtowni udało się wykopać mierniki elektryczne wyglądem zbliżone do tych stosowanych w lokomotywach. Takie zbieranie części trwało jakiś czas i było dość kosztowne, aż tu nagle udało mi się zdobyć informację o przetargu na kilka lokomotyw serii ET22.
Niespodziewanie, zagadnięty mailowo pracownik PKP Cargo (któremu jestem niezmiernie wdzięczny) przekazał mi wiadomość o zwycięzcy rzeczonego przetargu i tak dotarłem do potencjalnego źródła oryginałów. Trochę to trwało, ale w końcu zamiast elementów „Byka” dostałem możliwość rozmontowania prawie kompletnego pulpitu z jeszcze nie rozebranego „Jamnika”. W sumie to ucieszyłem się z tej zmiany bo chciałem odwzorować pulpit lokomotywy EU07, a wspomniany ET41 znacznie bardziej pasował do tej koncepcji.
Był gorący majowy dzień, a ja uzbrojony w walizkę z narzędziami i wkrętarkę (liczyłem się z brakiem dostępu do elektryczności) udałem się w umówione miejsce, gdzie właśnie kończył swój żywot człon A z lokomotywy ET41-135. Pomyślałem, że dość brutalnie wyrywając (ze względu na czas jak i skromne możliwości techniczne) wnętrzności kabiny maszynisty, dam drugie życie tej maszynie.
To również spowodowało decyzję o pozostawieniu możliwie nienaruszonego stanu pozyskanych elementów. Może nie każdemu przypadnie do gustu odrapana blacha i obłażące z farby panele i krany hamulcowe, ale o to mi właśnie chodziło. W prawdzie nie zachowałem oryginalnego egzemplarza i przeobraziłem go w EU07, ale to było podyktowane chęcią zachowania większej uniwersalności w prowadzonych składach.
Szczęście było już bliskie. Wymontowywałem co się dało, a było tego sporo. Na początku myślałem o zdobyciu mierników i kranów hamulcowych, co byłoby trudne do odtworzenia z przypadkowych części. Później nabrałem ochoty na wyjmowanie wszystkiego co dało się wyjąć. Niestety narzędzia, które miałem nie dawały sobie rady ze wszystkim. Bez uprzejmości pana spawacza (a w zasadzie rozpruwacza) nie udało by się wyjąć głównego kranu hamulca FV4a, na którym mi najbardziej zależało. Tym sposobem wiele dobra niestety pozostało na miejscu. Teraz żałuję najbardziej całego mechanizmu nastawników, który musiałem żmudnie odtwarzać w inny sposób. Z drobniejszych elementów brakowało uchwytu nastawnika bocznikowania i klucza do nastawnika kierunkowego (którego niestety nadal nie posiadam).
Zdobyte fanty trafiły w końcu pod mój dach, gdzie rozpoczęła się żmudna procedura przetwarzania ich na powrót w „żyjący” organizm. Jak widać połączyła ona skutecznie trzy pokolenia facetów.